jest nieźle, ale nic poza tym; kontrowersyjna tematyka bez wątpienia, nawet we współczesności, jednak całość fabularna nie pochłonęła mnie, oglądało się dosyć przyjemnie i z zaciekawieniem, co mnie zaskoczyło po twórcy "Psa andaluzyjskiego", nie jest to tak trudne kino jak słynna krótkometrażówka
Moja ocena: 6/10
w moim odbiorze seans nie należał do przyjemnych. w miarę oglądania filmu przytłaczał mnie duszny klimat panujący w domu domu szczodrego ale interesownego wujka, a jego jego niecne knowania i i dziwna skłonnosc do stroju slubnego zmarłej żony zniechęciła zupełnie. natomiast po scenie "uczty" czułam narastającą odrazę do gromady żebraków. nikt tu nie został przedstawiony w dobrym swietle, tym bardziej siostry zakonne i sama Viridiana - szczera i bogobojna,ale naiwna i slepa na oczywistą kwestię braku szacunku "plebsu" i służby dla "dworu". czułam, że konfrontacja ze swiatem zza murów klasztoru skończy się dla Viridiany porażką, więc spodziewałam się takiego końca historii. I jeszcze dwie luźnych uwag: końcówka filmu od bardzo skojarzyła mi się z zakończeniem "Szymona Pustelnika". Scena modlitwy Viridiany z żebrakami jest symboliczna i bardzo sugestywna, zresztą, moim zdaniem najbardziej kontrowersyjna z całego filmu.