Nie wiem czemu miał służyć ten film - przegadany, przekombinowany itd. Już możecie mnie krytyko zjeść na surowo jako ciemniaka, igonranta czy fanatyka....
Czemu miał służyć?
- Rozrywce ;-)
A jedną z najbardziej powszechnych form rozrywki, jest naśmiewanie się z ludzkiej głupoty.
Sam wprawdzie się nie śmiałem w głos, ale np scena z teatrzykiem dzieci kontra publiczność wzbudziła we mnie uśmiech. Choć być może powinna wzbudzić trwogę, skoro takie rzeczy się dzieją na świecie.
Tak, scena z dziećmi jest mocna, jednak chyba najbardziej przerażająca jest wizja Boga na początku filmu; Pan mówi: nie masz pieniędzy, więc nie będziesz miał nic, a ty masz niewiele pieniędzy to będziesz miał dużo więcej... idźcie i znajdźcie nierządnicę i miejcie z nią dzieci, pierwsze nazwiecie "nie jesteś ludem moim", a drugie "żadnego miłosierdzia". Kwintesencja całego okrutnego "boskiego porządku" na Ziemi.
To są oczywiście cytaty z Biblii, ale u Bunuela wygłasza je Szatan, który jak wiadomo (też z Biblii) bardzo lubi cytować Biblię (w swoisty sposób)
Przede wszystkim trzeba zacząć od tego że film nie jest anty religijny a anty kościelny !!!
powtarzając za rurabomber film nie jest antyreligijny tylko antykościelny. Dlaczego? Bunuel nie pokazuje Jezusa i Maryi jako postaci negatywnych - wręcz przeciwnie! To księża i zakonnice są negatywnymi osobami pełnymi obłudy. Mówisz, że film jest przekombinowany, przegadany i tandetny może po prostu nie rozumiesz surrealizmu i satyry w jego wydaniu? Jeśli jednak chcesz zrozumieć intencje autora proponuje szersze zapoznanie się z jego tworczością- na początek film o temetyce religijnej - Nazarin.
Odniosłam wrażenie, że jest to film typowo antyreligijny. Bunuel obnaża w nim nie tylko proces deformacji, przeinaczania dogmatów religijnych czy też tworzenia się na potrzeby rozbuchanego ego nowego "proroka" chrześcijańskich odłamów, (a nie od dziś wiadomo, że na przestrzeni wieków takie " zabiegi" umożliwiały skuteczną hipnozę a raczej zamierzoną manipulację niepiśmiennym pospólstwem). Ale też "odkrywa", że boskie roszczenia wobec śmiertelników nie są realnie możliwe do wyegzekwowania. Przestrzeganie boskich praw, dekalogu to mission impossible. Bezwzględny wymóg boskiego kodeksu wobec tak ułomnego, niedoskonałego stworzenia jakim jest człowiek jest przejawem sadyzmu a nie osławionego „miłosierdzia”. Bunuel
przedstawia religię jako twór pełen niedorzeczności, niespójności, przekłamań, w którym racjonalna granica dociekań kończy się na konieczności wiary w wiarę, czy też na banalnym stwierdzeniu "niezbadane są wyroki boskie". Ukazuje ją jako felerne dzieło, które jest raczej wytworem ludzkiej przebiegłości niżeli nieomylnego Wszechmogącego. Wydaje mi się, że przyjęta koncepcja świata nie zadowala go. A surrealizm pociąga jedynie w sztuce, dlatego też nie jest skłonny podporządkować swojego życia irracjonalnej wierze. A już z pewnością obłudnej instytucji kościoła. Ostatnia scena filmu wymownie puentuje przyjęty (według mnie) koncept. Może nadinterpretuję ale sam tytuł zdaje się być nawiązaniem do mitologii greckiej, tym samym sprowadzając religię do pułapu wydumanych legend.
A tak poza tym, wszystkim zainteresowanym tematem polecam książkę "Bóg nie jest wielki czyli jak religia wszystko zatruwa" Christophera Hitchensa ;)